WPROWADZENIE
Daleko, daleko, w hen, w świecie Tibii, na wyspie zwanej Rookgaard, żyli ludzie utalentowani I wybrani. Byli znani jako Rookgaard Circle. Członkowie tej gildii nie byli tylko kolegami z pracy, byli wręcz rodziną, przyjaciółmi.
Pewnego dnia, przed akademią, gadało sobie kilku członków gildii. Pierwszy, Generał gildii Nemi Dros. Również, Trybun, Imrix the Rookslayer. Cagno Juvis, która była Praetorką (?) gildii. Znajdował się z nimi również Darth Saldria, Imperator gildii, ale rozmawiał używając swoich zdolności telepatycznych. Imperator opowiedział trojgu członkom legendę o osobie, która nie była sobie tylko osobą. To była boterka, zwana Trecy Ell. Imrix I Nemi przyznali, iż kiedyś widzieli ją kilka razy, ale nigdy nie złapali. Cagno była zachwycona opowieścią, ponieważ w życiu nie widziała kobiety-bota. Darth powiedział, że często można zobaczyć bota w Piekle Minotaurów. Cagno opowiedziała o swoim planie przyjaciołom, chciała osobiście spotkać Trecy. Nemi I Imrix nie byli zachwyceni jej decyzją, ale cóż mogli zrobić?
Dziesięć minut później, Cagno była gotowa do rozpoczęcia przygody w znajdowaniu i poznaniu Trecy Ell. Ale plany się pozmieniały. Kiedy Cagno zmierzała do Piekła Minotaurów, musiała stoczyć walkę z wieloma potworami, które chciały ją zabić, zresztą jak każdego dnia. Pierwsze były jadowite węże. Na jej umiejętności, prościzna. Za proste. Potem trolle. Na szczęście były młode. Potem ork. Cagno przebiegła obok orka ignorując go. Jednakże, w Labiryncie Minotaurów, musiała bardziej się postarać. Ponad dziesięc wilków i ork rzuciło się na nią. Ale to nie wszystko. Kiedy znalazła wyjście z labiryntu, została zaatakowana przez guardians(?) Piekła. Dużo orków, wilków i dwa minotaury pilnowały wejscie do kryjówki najźlejszej kreatury znanej Rookgaardowi, Minotaura Maga. Kiedy już uporała się ze wszystkimi guardianami (stróżami?) wejścia, znalazła się w końcu w Piekle Minotaurów. Jednakże, dziwnym trafem wszystkie minotaury, które respiły się tam na porządku dziennym, były martwe. To mogło znaczyć tylko jedno. Trecy Ell tu była.
Cagno zeszła po schodach. Koło nigdy nie kończącego się ognia w Piekle zobaczyła stojącą postać kobiety. To była Trecy. Najpierw, Cagno zaczęła robić skriny siebie z botem. Ale, ona nie reagowała. Cagno, spróbowała się porozumieć. Brak odpowiedzi. Spojrzała się głęboko w jej oczy. Stały tak prawie dziesięć minut patrząc się sobie nawzajem w oczy. To mogło znaczyć tylko jedno, zakochały się w sobie. Co należy podreślić, obie były kobietami. A dla niektórych osób, nie tylko na Rookgaardzie, ale także w świecie Tibii, takie coś nie mogło mieć miejsca. Ale, dziewczyny nie przejęły się tym.
Po skończeniu przyglądania się sobie, zamknęły oczy, a ich głowy zaczęły zbliżać się do siebie. Serca zaczęły bić coraz szybciej. Najpierw, zaczęły nawzajem smakować swoich ust. Potem przerodziło się to w języki. Cagno, objęła Trecy. Stały i całowały się przez długi czas. Nie potrzebowały już słów, aby się porozumiewać. Były szczęśliwe, że mają siebie. Nie zważały na konsekwencje. Trecy chciała szybko przejść w następny stopień tego związku. Opuściła ręke w dół Cagno, ale ta zaprotestowała:
- Nie chcę tego zaczynać tak szybko.
Trecy nie była zachwycona tą odpowiedzią, ale zaakceptowała decyzję swojej nowej dziewczyny. Bo już ją kochała.
Cagno, została wezwana przez swoją gildię. Wiedziała, że nie może powiedzieć członkom gidlii o tym co zaszło. Nienawidzili Trecy. Ale teraz musiały się rozstać, przynajmniej do następnego spotkania. To było trudne dla pary. Pocałowały się raz jeszcze na pożegnanie. Tym razem nie trwało to tak długo jak na początku, ale wciąż było dla nich ekscytujące.